piątek, 13 października 2017

POKAŻ, KOTKU, CO MASZ W ŚRODKU

Wiecie jak to jest? Niedługo ma się urodzić Wasze dziecko. Jesteście mega przejęci ale i podekscytowani. W końcu możecie wybrać się na zakupy, przetestować bony, promocje, karty lojalnościowe i recenzje. Macie listę, wchodzicie do sklepu (tego online lub tego w realu) i nagle… opcji jest tyle, że nie wiadomo, co wybrać. Albo… Wasze dziecko jest już na świecie, okazało się, że ma bardzo wrażliwą skórę, albo po prostu zaczęliście czytać o tym, co siedzi w produktach do pielęgnacji dzieci i niemowląt i złapaliście się za głowę. W sklepie dołączacie do ekipy kompletującej wyprawkę i mimo połączonych sił wciąż nie wiecie, co wybrać.


W tym miejscu przystanę na chwilę, żeby zrobić prywatną wycieczkę. Otóż zastanawiam się czasem, jak to jest, że coraz więcej specjalistów z zakresu medycyny propaguje takie cuda jak rodzicielstwo bliskości, noszenie w chustach, długie karmienie piersią, a temat pielęgnacji jest traktowany, delikatnie mówiąc, po macoszemu. Mniej delikatnie mówiąc, ludzie sprawiają wrażenie nie mających pojęcia, co polecają. A coraz częściej polecają po prostu drogi badziew, który sprzedawany w aptece nosi miano środka specjalistycznego.


Wróćmy jednak do naszych ekip buszujących w drogerii (a może w aptece?). Biedaki wciąż nie wiedzą, co wybrać. Na liście z internetu jest to, koleżanka poleca to, lekarz tamto, farmaceuta jeszcze coś innego. W DDTVN mówili, że tylko emolienty, znana blogerka dla swojego dziecka wybrała coś tam, a w szkole rodzenia dawali próbki jeszcze czegoś innego. Oszaleć można! Dlatego teraz wchodzę ja i wręczam im moją listę substancji, których powinno się unikać w produktach dla dzieci. Ja tych substancji unikam ogólnie, bo jeśli mam wybór (i jeszcze mam za to zapłacić), to dlaczego nie?


No to lecimy:



O SLS/ SLESach, parabenach, PEGach i PPG już zapewne słyszeliście, a jeśli nie, to zapraszam Was TU. W tym poście napisałam również o oleju mineralnym, sojowym i substancjach zapachowych. Pozostałe substancje opisuję poniżej:


Phenoxyethanol - konserwant, stabilizator, a także substancja zapachowa. Nie jest wskazany do stosowania u niemowląt (może wywoływać biegunkę, wymioty czy problem z centralnym układem nerwowym), kobiet w ciąży, matek karmiących piersią oraz na okolice ust i podrażnioną skórę.


Disodium/ Tetrasodium EDTA - EDTA są syntetyzowane najczęściej z etylenodiaminy, formaldehydu i cyjanku sodu. Jakieś pytania? Dla mnie to wystarczy.


Propylene glycol, Butylene glycol - działają drażniąco


Polyacrylamide - używany jako stabilizator. Otrzymywany przez polimeryzację akryloamidu. Ten z kolei jest uważany za toksyczny, warto zwrócić uwagę, czy nie czai się gdzieś w kosmetykach dla mężczyzn. Badania pokazały, że ma on negatywny wpływ na spermę, wytrysk i ruchliwość plemników. Jest również sklasyfikowany jako rakotwórczy.


Triethanolamine - regulator PH, jest rakotwórczy.

Alcohol: Ethanol, Denaturated alcohol (denaturat!), Ethyl alcohol, Methanol, Benzyl alcohol, Isopropyl alcohol, SD alcohol - alkohole o niskiej masie cząsteczkowej. Działają wysusząjąco i drażniąco (zwłaszcza etanol, który zaburza naturalną barierę ochronną skóry).


Cetyl alcohol - alkohol tłuszczowy, substancja zmiękczająca skórę o właściwościach nawilżających, także nośnik innych substancji. Dozwolony do stosowania w UE, o ile jest pochodzenia roślinnego. Może powodować reakcje alergiczne.


Pochodne formaldehydu: Diazolidinyl UREA, Imidazolidinyl UREA, Bromopol, DMDM Hydantoin, Sodium hydroxymethylglycinate, Quaternium-15, 2-bromo-2-nitropropane-1, 3-diol - z ich reakcji z innymi substancjami może powstać formaldehyd.


Filtry przenikające: Etylhexyl methoxycinnamare (Octylmethoxycinnamate), Benzophenone-3, 4-methylbenzylidene camphor, Octyl dimethyl PABA, Homosalate - przenikają do krwiobiegu, a także do mleka matek. Mogą zaburzać gospodarkę hormonalną.


Octocrylene - filtr chemiczny, może przenikać do mleka matek. Może być drażniący dla dzieci.


Jak sami widzicie, trochę się tego nazbierało. Są tutaj substancje mniej lub bardziej agresywne, jednak jeśli chodzi o dzieci, to staram się unikać wszystkich. Tak, można ;) Warto unikać ich również w kosmetykach dla dorosłych (zwłaszcza dla matek karmiących i kobiet w ciąży). Na szczęście o dobre składowo kosmetyki coraz łatwiej i często okazuje się, że są tańsze od aptecznych czy drogeryjnych hiciorów.


Nie myślcie sobie, że sama z siebie jestem taka mądra. Podczas tworzenia tego wpisu korzystałam ze stron:

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz