środa, 25 stycznia 2017

LIEBSTER, DAS BIN ICH!


Szok i niedowierzanie! Oto doczekałam się pierwszej w moim życiu nagrody literackiej (a nie oszukujmy się, długo czekać nie musiałam 😉). Z całego serca dziękuję Mama Na Starcie za nominację. Dziękuję również akademii i moim rodzicom, bez których by mnie tu nie było 😉 

Tym, którzy nie wiedzą o co kaman, spieszę donieść, iż zostałam uhonorowana nominacją do Liebster Blog Award 😃, czyli zabawy, która powstała z myślą o mniej popularnych lub początkujących blogerach, a której zasady są proste i składają się z dwóch części. Pierwsza to otrzymanie nominacji od jednego z blogerów i odpowiedź na 11 przygotowanych przez niego pytań, część druga to nominowanie kolejnych 11 blogów i wymyślenie 11 pytań do ich autorów.

Oto 11 pytań do mnie:

1. Skąd wziął się pomysł na Twojego bloga?
Szukałam odpowiedzi na nurtujące mnie pytania w związku z atopowym zapaleniem skóry mojego synka. Kiedy wertowałam różne strony i fora internetowe, siostra zaproponowała mi, żebym stworzyła miejsce, w którym będę zamieszczać wyniki swoich przemyśleń i doświadczenia związane ze współpracą z niełatwym klientem, jakim jest AZS 😉

2. Jaka jest pierwsza rzecz, którą robisz po przebudzeniu?
Odsłaniam rolety/ karmię dziecię/ sprawdzam telefon 🙈 (kombinacja zależna od sytuacji 😉)

3. Jeśli nie w Polsce, to w jakim kraju chciałabyś/chaciałbyś mieszkać?
Niemcy! - Ordnung muss sein! A jako niemiecki emeryt mogłabym podróżować po świecie 💕 

4. Gdzie byłaś/byłeś najwyżej?
W samolocie, zdaje się że jakieś 11 km nad ziemią 😉

5. Wieś czy miasto? I dlaczego?
Miasto. Mimo trójki z przodu wciąż jeszcze jestem na tym etapie życia, kiedy chronicznie mi czegoś w domu brakuje. Wówczas nieoceniony jest sklep za rogiem 😉 Jednak możliwe, że kiedy w końcu się ustatkuję i ogarnę, zamarzę o wsi sielskiej anielskiej 😌

6. Co chciałabyś/chciałbyś w najbliższym czasie zmienić w swoim życiu?
Chciałabym zmienić wannę na prysznic 😉 Miło by było zamienić również niepotrzebne wydatki na oszczędności i za część z nich kupić odrobinę asertywności 😊

7. Jaki post planujesz już od dawna opublikować, ale nie możesz się do tego zabrać?
Dieta atopika - temat-rzeka 😉

8. Ulubione miejsce w Twoim domu?
Sypialnia 😊

9. Czy Twoja rodzina i przyjaciele wiedzą, że prowadzisz bloga?
Wiedzą, przed nimi nic się nie ukryje 😉

10. Co daje Ci największą motywację do pisania, a co Cię blokuje?
Motywacją są pomysły, a te biorą się z życia. Jednak największy power biorę z serduszek, podniesionych kciuków i (to chyba najważniejsze) z komentarzy 😊 Najgorszy zaś jest niedoczas i ciągły pośpiech 😖 

11. Co robisz na co dzień oprócz blogowania?
Jestem żoną, mamą, pańcią dwóch królowych i nauczycielką, znaną również jako Pani od angielskiego albo Pani hello 😉






Czas teraz na część drugą, czyli moje nominacje i 11 pytań dla nominowanych:

Do dalszej zabawy nominuję blogi:

















A oto pytania dla Was:


1. Gdybyś była Indianką, jakie nosiłabyś imię?

2. Jaka piosenka mogłaby budzić Cie codziennie rano?

3. Jeśli powstałby film o Tobie, kto zagrałby w nim główną rolę?

4. Twój ulubiony kosmetyk to ...?

5. Jaką życiową mądrość chciałabyś przekazać swojemu dziecku?

6. Z którym z popularnych blogerów chciałabyś się spotkać na kawę?

7. Słowo, którego nadużywasz to...?

8. Gdybyś mogła na jeden dzień posiąść supermoc, byłoby to...?

9. Dlaczego prowadzisz bloga?

10. Z którym z książkowych/ filmowych/ serialowych bohaterów mógłbyś się zakumplować?

11. Nie wyobrażasz sobie życia bez...?






Życzę Wam miłej zabawy i czekam na odpowiedzi! Podlinkujcie je w komentarzach 😉 Nie zapomnijcie też o kolejnych nominacjach i swoich pytaniach dla nominowanych! 😊

piątek, 20 stycznia 2017

ZEPSULIŚMY DZIECKO


Patrzysz na to swoje dziecko i zastanawiasz się, w którym miejscu popełniliście błąd? Czasem nawet nie musisz się zastanawiać, bo ktoś werbalizuje te myśli za Ciebie, na przykład Twój kochający Małżonek, zdobywca nagrody Ojciec Roku, certyfikowany samiec rozpłodowy i posiadacz kubka z napisem Super Tata. Czasem może to być kochana mamusia, laureatka tytułu Matki nad matkami. Rodzicielka najlepszych okazów, jakie nosi ten świat. Matka geniuszy, które w wieku zaledwie pięciu miesięcy pochłaniały ze smakiem kotleta schabowego, rozwiązując sudoku i samodzielnie się przewijając jednocześnie. Na szczęście dla mnie ani Kolega Małżonek ani Szanowna Teściowa nawet nie pomyśleli, żeby uderzyć w tą mańkę. Zrobiła to nasza pani doktor, znana również jako pediatra. 

No bo jak to tak, że dziecko w wieku Dzika nie siada, nie siedzi, nie chodzi, nie macha łapką na pożegnanie i nie pokazuje, gdzie jest kotek w książeczce o zagubionym kotku??? 😓 I już do nas frunie skierowanie do poradni rehabilitacyjnej sztuk jeden i komplecik najpotrzebniejszych badań.

Więc stoję tak i patrzę na to swoje dziecię i myślę, gdzież tu popełniliśmy błąd...? I od razu pojawia się mnóstwo pomysłów: że noszenie (w sensie, że na rękach i że przodem do siebie i do świata i pewnie źle w chuście też), że bujaczek-leżaczek aka Zło Wcielone Najgosze, ale jak bez niego przetrwać i bez uszczerbku na zdrowiu psychicznym pozostać? W końcu to dzięki niemu można spokojnie i bez stresu o dziecko umyć uszy, zęby i futerko, ugotować obiad, czy kawę zaparzyć. W końcu, że na boku kładziony od małego... i cóż z tego, że tak łatwo mu było zasnąć? I jeszcze większe cóż, że na zmianę na tym boku, teraz mamy za swoje. Że za mało na brzuszku, to z pewnością! Trzeba było nauczyć spać na brzuszku! A nie, sorry na brzuszku nie, bo to grozi śmiercią łóżeczkową! Ale na pewno więcej trzeba było na brzuszku kłaść! Że nie-BLW karmiony, tylko, o zgrozo!, łyżeczką! I... (nowoczesne matki możecie zamknąć oczy) paćką! I tyle czasu w podróżach, w tym foteliku ciągle... Jak żyć?! Zepsuliśmy dziecko, jak nic...

Prawdopodobnie popełniliśmy jakieś błędy. Coś zrobiliśmy, a czegoś nie. Więc raczej z pewnością popełniliśmy błędy, ale któż ich nie popełnia? Kontrola u lekarza na chwilę wywołała u mnie chęć do samobiczowania, na szczęście jakiś skrzat, który stoi w mojej głowie na straży zdrowia psychicznego, od razu udał się w czeluście pamięci i przywołał słowa Gill Rapley, które wyczytałam kiedyś u Hafiji, a które mówą o tym, że takie umartwianie nie przynosi wiele korzyści, bowiem każdy z nas jest najlepszym rodzicem, jakim w danym momencie może być. W końcu celowo nie psujemy naszych dzieci 😉 A jeśli już zdamy sobie sprawę z popełnionych błędów (o ile ich sobie nie wkręcamy) możemy spróbować je naprawić 😊