piątek, 17 marca 2017

JAK WYLALIŚMY DZIECKO Z KĄPIELĄ

Dziecko w szóstym miesiącu swojego życia podwaja swoją wagę urodzeniową, siedzi stabilnie z podparciem lub bez, próbuje raczkować, chwyta przedmioty, potrząsa nimi i upuszcza je na podłogę. Ponadto wypowiada swoje pierwsze, nieświadome jeszcze ma-ma i przygotowuje się do raczkowania. Drogi Rodzicu, pamiętaj jednak, że dzieci są różne, rozwijają się w różnym tempie i każde w swoim czasie. Nie należy robić nic na siłę i do niczego zmuszać, jak będzie gotowe, żeby daną sprawność osiągnąć, to ją osiągnie (źródło).



Tak mniej więcej możemy scharakteryzować większość informacji dotyczących norm rozwojowych, kroków milowych i innych ważnych momentów w życiu brzdąca, jeśli chcemy umiejscowić je na osi czasu. Sama wielokrotnie przewracam oczami na sam dźwięk pytania Chodzi już? Ale tak naprawdę tylko w wyobraźni przewracam tymi swoimi oczami. Zamiast tego cierpliwie i z uprzejmym uśmiechem odpowiadam, że Jeszcze nie. I szybko dodaję, że nie raczkuje, i że dopiero jak miał dziesięć miesięcy to usiadł… W głowie zazwyczaj huczy mi wówczas pytanie, czego ci wszyscy ludzie chcą od tego mojego dziecięcia biednego. Przecież wszystko w swoim czasie… Ostatecznie jestem przepełniona litością dla tych biednych, maluczkich, co to się w ogóle, ale to w ogóle na nowoczesnym rodzicielstwie nie znają.

W końcu jednak okazuje się, że to dziecko mogłoby już dawno siedzieć, a i raczkować by wypadało, a tak w ogóle, to chyba już okienko raczkowania powoli się zamyka i zdaje się, że to nasze dziecko chyba całkowicie pominie ten etap w swoim życiu. Dokładnie ten sam etap, o którym jeszcze kilka postów temu pisałam, że jest wręcz KLU CZO WY! Skąd to wiem? Ano stąd, że nasza pediatra w końcu powiedziała basta i wysłała nas na konsultację do poradni rehabilitacyjnej. My oczywiście, jak na nowoczesnych rodzicieli przystało, ze stoickim spokojem stwierdziliśmy, że nie damy się zaszczuć jakimś tam normom rozwojowym (w końcu już samo słowo norma brzmi narzucająco, a przecież każde dziecko jest inne i tak dalej…) i bez paniki i pośpiechu poczekamy na wyznaczoną wizytę bite dwa miesiące.

Na wizycie pani doktor (neurolog) orzekła co prawda, że dramatu nie ma, ale jednakowoż ćwiczenia z fizjoterapeutą się dziecku przydadzą, bo ma obniżone napięcie mięśniowe. Niby to nic takiego, niby wszystko jest do zrobienia i niby fajnie, że w miarę szybko się zgłosiliśmy do specjalisty… ale… No właśnie, jakoś nie mogę pozbyć się tego cieniutkiego i cichutkiego głosiku w głowie, że jednak daliśmy ciała i, że trzeba było zareagować wcześniej. Być może pewne rzeczy zrobić szybciej, a z innych zrezygnować… Ponieważ jednak samobiczowanie nie jest mi za bardzo w smak, nie słucham tego małego pajaca w mej głowie zbyt często. Zamiast tego wolę przyznać się sama przed sobą, że owszem, trzeba było zareagować wcześniej, ale  teraz to i tak nie ma znaczenia, bo co się stało to się nie odstanie ;) Zamiast tego wolę też skupić się na spotkaniu z fizjoterapeutą i ćwiczeniach, które nam pokaże.


11 komentarzy:

  1. I tak trzymać! W końcu to od Ciebie usłyszałam ten cytat, że "jesteśmy najlepszymi rodzicami jakimi w danym momencie możemy być" i nic przecież człowiek nie robi specjalnie czy na złość ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. To nie koniec świata. Poza tym czas oczekiwania na wizytę czyni komentarz Pani doktor nie na miejscu...znajomi maja dwójkę dzieci z obniżonym napięciem.przy drugim juz uważali nauczeni doświadczeniem i szybko reagowali,wręcz stymulowali i...i tak "sie spóźnili". Co nie zmienia faktu ze dzieciaki dogonily rówieśników.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No jasne, że nie koniec świata, ale wiesz, jak to jest z matkami... ;) A komentarz pani doktor zakończył się na tym, ze nie ma dramatu i że potrzebne są ćwiczenia. Reszta to moje autorskie przemyślenia ;) Na maturze pewnie obcięliby mi punkty za kompozycję ;P

      Usuń
  3. Skoro dramatu nie ma, to się absolutnie nie samobiczuj! Dzik nadgoni i wszystko będzie w zupełnym porządku :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz rację, powinnam delektować się faktem, że (jeszcze) nadążam za dzieckiem ;)

      Usuń
  4. Ha! No właśnie. Ja ćwiczę refleks we wchodzeniu po schodach jak przez sklerozę zapomnę zamknąć bramkę...no i podobno z obniżonym napięciem mozna z powodzeniem i sukcesami tańczyć w balecie😊

    OdpowiedzUsuń
  5. My z naszą Bombą poszliśmy bardzo szybko do fizjo. Ale raczej dlatego ze instruktorka chustowania powiedziała nam ze mała częściej patrzy w jedna stronę i źle ją nosimy i podnosimy. Odzalowałam i wybraliśmy sie na wizytę. Okazało sie ze Bomba ma asymetrie (jak chyba wszystkie dzieci) no i super ze przyszliśmy tak wcześnie bo im szybciej tym lepiej, łatwiej ja będzie z tej asymetrii wyprowadzić. No i faktycznie 2 m-ce ćwiczeń z fizjo fizyki i w domu i jest ok. Niestety nie mmam tyle cierpliwości żeby czekać w 3 miesiecznej kolejce do państwowego fizjo więc chodziliśmy o zgrozo prywatnie. Budżet ledwo zipiał :/

    OdpowiedzUsuń
  6. My z naszą Bombą poszliśmy bardzo szybko do fizjo. Ale raczej dlatego ze instruktorka chustowania powiedziała nam ze mała częściej patrzy w jedna stronę i źle ją nosimy i podnosimy. Odzalowałam i wybraliśmy sie na wizytę. Okazało sie ze Bomba ma asymetrie (jak chyba wszystkie dzieci) no i super ze przyszliśmy tak wcześnie bo im szybciej tym lepiej, łatwiej ja będzie z tej asymetrii wyprowadzić. No i faktycznie 2 m-ce ćwiczeń z fizjo fizyki i w domu i jest ok. Niestety nie mmam tyle cierpliwości żeby czekać w 3 miesiecznej kolejce do państwowego fizjo więc chodziliśmy o zgrozo prywatnie. Budżet ledwo zipiał :/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Domyślam się! My byliśmy przekonani, że lekarka panikuje (i w sumie trochę tak było ;) ). Okazało się, że Dzik ma niewielką asymetrię i obniżone napięcie, ale wszystko do wyćwiczenia. Dzień przed wizytą u neurologa zaczął wsawać w łóżeczku, a dzień przed spotkaniem z fizjo zaczął raczkować. Wychodzi na to, że naprawdę robi wszystko w swoim tempie ;)

      Usuń